Przejdź do głównej zawartości

Zachodnie wybrzeże Bałtyku kamperem

 Obiecałam opisać nasze wakacje kamperem. Postaram się zrobić to zwięźle, jeśli macie pytania, to piszcie.

W drodze

Wybraliśmy się na urlop chwilę przed sezonem wakacyjnym, ponieważ chcieliśmy uniknąć tłumów i nam się to udało. Spakowaliśmy kampera i 19 czerwca ruszyliśmy w drogę.

Nasz kamper zwany ślimak


Nie mieliśmy konkretnych planów. Chciałam zobaczyć morze, dlatego wcześniej pożyczyłam z biblioteki przewodnik „Wybrzeże Bałtyku”. Z Dolnego Śląska na plażę to prawie 500 km, więc żeby nie męczyć naszego ślimaka (kamper ma dom na plecach, jak ślimak 😊) zrobiliśmy sobie postój na noc, nad jeziorem Chłop, w okolicach Lipian (miasteczko położone na Pojezierzu Myśliborskim).

Nad jeziorem Chłop

Z jeziorem wiąże się ciekawa legenda. Pewien pasterz bardzo chciał sobie skrócić drogę między jeziorami i założył się z diabłem o swoja duszę, że szatan do pierwszego piania koguta wybuduje groble. Diabeł był szybki i już prawie kończył usypywanie wału, gdy nagle usłyszał pianie. Zezłoszczony uciekł. Pasterz uratował swoją duszę, mieszkańcy wsi zyskali wygodną drogę, a całą historię uratowała sprytna żona pasterza, która bardzo dobrze naśladowała pianie koguta. Z tą opowieścią zasnęliśmy przy dźwiękach rechoczących żab.

Dzień I- Kołobrzeg

Wstaliśmy wcześnie, by w chłodzie ruszyć do Kołobrzegu. Jezioro Chłop pożegnało nas kolorami wschodzącego słońca.

Jezioro Chłop o godz. 4:00


 Za to Morze Bałtyckie przywitało nas czystą i ciepłą wodą.

Powitanie z morzem


 Uwielbiam ten moment pierwszego spojrzenia na morze. Na plaży nie było tłumów, więc jak na nas dość długo korzystaliśmy z uroków otoczenia. Po południu deptakiem, wzdłuż plaży poszliśmy do latarni morskiej. Widoki z niej bajeczne.

Latarnia w Kołobrzegu

Widok z latarni


 Po drodze podglądałam też ulicznego malarza w czasie tworzenia obrazu przedstawiającego wiejska chatę.

Malarz przy pracy

W Kołobrzegu zaparkowaliśmy na skraju parku, bardzo blisko plaży, więc jeszcze wieczorem poszliśmy zobaczyć morze. 

Dzień II- Kołobrzeg c.d.

Rano obudziły nas mewy. Ruszyliśmy wcześnie, by uniknąć upału, do centrum Kołobrzegu. Zobaczyliśmy monumentalną Bazylikę Mariacką z XIV w., 

Bazylika Mariacka w Kołobrzegu

przeszliśmy się urokliwymi uliczkami, doszliśmy do neogotyckiego ratusza zaprojektowanego przez Karla Fredricha Schinkla.

Ratusz w Kołobrzegu

Budynek przypomina wyglądem średniowieczny zamek obronny. Udekorowany jest wieżyczkami i blankowaniem. Pośrodku główna wieża z zegarem, herbami Kołobrzegu i Polski. Szukaliśmy też poczty, by wysłać kartki, ale teraz myślę, że mogłam je wysłać przez gołębia. Chyba szybciej dotarłyby do adresatów, tak trwało to ponad tydzień. Dawno jednak nie byłam na poczcie, okazało się, że czas się tam zatrzymał. Kolejki jak za komuny, można kupić nawet żel na hemoroidy i nie można znaleźć wilgotnej gąbki do zwilżenia znaczków. Okazało się, ze wycieczka na pocztę stała się przygodą. 

Może gołąb szybciej dostarczy?


Po tych atrakcjach doszliśmy jeszcze do kołobrzeskiego portu. Robiło się coraz cieplej, więc reszta dnia upłynęła na poszukiwaniu chłodu. 

Dzień III- Grzybowo, Dźwiżyno, Mrzeżyno

Jeszcze jedna noc w Kołobrzegu, przy pomrukach burzy i rano jazda do Grzybowa. Jest to niewielka miejscowość, którą polecała mi koleżanka. Po wyjściu z kampera w pierwszym momencie zobaczyliśmy elektryczne hulajnogi. Czas na zabawę. Wskoczyliśmy na jedną i ruszyliśmy na poszukiwanie gofrów. Było jeszcze wcześnie rano, ale jedna kawiarnia pomału się otwierała i zaserwowała nam pyszne gofry (pierwsze w tym sezonie). Zostawiliśmy hulajnogę, by spacerując spalić dodatkowe kalorie. Ten dzień, to był pod hasłem: „spacery i przysmaki”. Zajechaliśmy do Dźwiżyna i w porcie zjadłam pieczonego sandacza. Mój Bohater nie lubi ryb i przejechał całą Polskę, by zjeść grillowaną pierś z kurczaka 😊. Kolację zjedliśmy już w porcie w Mrzeżynie. Taka mała ciekawostka: jeśli chcecie zjeść świeżą rybę w okresie wakacyjnym nad Morzem Bałtyckim, to nie zamawiajcie dorsza. W lipcu i sierpniu nie można go wyławiać, bo jest to czas ochronny, dlatego te podawane w smażalniach latem są rozmrażane. 

Dzień IV- chwila w Mrzeżynie, Trzebiatów, Niechorze

Spodobał mi się port w Mrzeżynie i zastanawialiśmy się, czy tu nie zostać dłużej, by poleniuchować. 

W Mrzeżynie

Niespokojne duchy z nas, więc rano spacerowaliśmy po Mrzeżynie, w południe po Trzebiatowie szukając Marii z Czartoryskich. W efekcie znaleźliśmy słonicę Rembrandta i kaszę. Wcześniej zapoznałam się z historią pałacu w Trzebiatowie, w którym mieszkała ciekawa postać, polska arystokratka, pisarka, filantropka, Maria Wirtemberska z Czartoryskich (1768- 1854). Pojechałam do tego miasta i pałacu, który można zwiedzać, by poznać bliżej córkę słynnej Izabeli Czartoryskiej. 

Pałac w Trzebiatowie

W pałacu

Niestety nie znalazłam tu książki biograficznej, a i samej Marii było jakoś tak mało. Trzebiatów nie promuje się tak jak Zamek Książ wskrzeszając właścicielkę pałacu w książkach, ulotkach, obrazach, wystawach, festiwalach, pamiątkach. W zamian za spotkanie z Marią poznałam słonicę samego Rembrandta. Trzebiatów to miasto słonia i w wielu miejscach, to zwierzę jest widoczne, nawet na znakach drogowych. 

Tu też słoń

I tu :)

W XVII w. do miasta przywieziono słonice, która wędrowała po Europie, jako egzotyczna atrakcja. W tym okresie była bardzo popularna, sportretował ją nawet Rembrandt. Na jednej z kamienic w Trzebiatowie można podziwiać sgraffito, które zostało stworzone niedługo po odwiedzinach słonicy. 

Sgraffito w Trzebiatowie

Kolejnym symbolem miasta jest kasza, która wystąpiła w legendzie. Mówi się, że w dawnych czasach w momencie zdobywania murów przez wroga została przez przypadek strącona przez parę kochanków gorąca kasza. Tak poparzyła nieprzyjaciół, że Ci zaczęli głośno krzyczeć. Obudzili  mieszkańców Trzebiatowa, którzy zdążyli się obronić. 

Baszta Kaszana- to tu doszło do poparzenia

Polecam spróbować pierogów z kaszą i boczkiem w barze „Kasza i boczek”. Jedziemy dalej, do Niechorza i zdobywamy kolejną, drugą co do wysokości latarnie na polskim wybrzeżu. Podziwiamy morze i Jezioro Liwia Łuża.

Latarnia w Niechorzu
 
Widok z latarni

Jeszcze relaks na plaży i do kampera. Po takich atrakcja śpi się wyśmienicie.

Dzień V- chwila w Niechożu, Rewal, Trzęsacz

Jakiś czas temu na drodze ze Świebodzic do Zamku Książ znalazłam ozdobionego kamyczka. Pochodzi z zabawy #kamyczki. Przywiozłam go nad morze i zostawiłam pod latarnią w Niechorzu. Stworzyłam swojego i też tu zostawiłam.

#kamyczki

 Potem pojechaliśmy do Rewala i spacerem po klifie doszliśmy do ruin kościoła w Trzęsaczu. Resztki tej świątyni widziałam tylko w podręcznikach szkolnych. Wyobrażałam sobie, że stoi ona na bezludnym klifie z dala od wszystkiego. Bardzo się pomyliłam. W jej okolicy jest deptak z kramami i atmosfera jest niestety jarmarczna. Patrząc na to wszystko mam taką refleksję: natura i tak jest silniejsza, człowiek może coś zbudować, jednak  żywioł w krótkim czasie może to zmyć. Po chwilach wśród większych grup ludzi pojechaliśmy na bezludne brzegi Zatoki  Wrzosowskiej. Zjedliśmy spokojnie kolację z widokiem na wodę, tylko ptaki i żaby nam towarzyszyły.

Ślimak odpoczywa

Tu nie trzeba słów...

Dzień VI- chwila nad Zatoką Wrzosowską, Międzyzdroje, Świnoujście

W poszukiwaniu ciszy...

Rano nacieszyliśmy się jeszcze ciszą i ruszyliśmy do Międzyzdrojów. Ostatnio tu byliśmy cztery lata temu i wiele się zmieniło. Niestety zabytkowe wille zasłaniane są betonowymi apartamentowcami. 

Willa w Międzyzdrojach


Na molo spotkaliśmy parę turystów, którzy z nami rok temu zwiedzali zamek w Łańcucie. Świat jest mały. Dalej do Świnoujścia (kamper pierwszy raz płynął promem, nieźle to zniósł). Odwiedziliśmy słynny wiatrak i odpoczywaliśmy przy porcie. 

Stawa Młyny, symbol Świnoujścia

Świnoujście już kiedyś też zwiedzaliśmy, więc tylko wspominaliśmy.

Dzień VII- chwila w Świnoujściu, Lubin, Kamień Pomorski

Rano poszliśmy na plażę, by pożegnać się z morzem i nazbierać muszelek. Pierwsze i ostatnie spojrzenie- pięknie. 

Do zobaczenia morze

Następnie pojechaliśmy na kawę z najpiękniejszym widokiem w tej części Polski, czyli do Grodziska w Lubinie. Już tu też kiedyś byliśmy i cieszyliśmy się, że możemy wrócić. 

Z Grodziska w Lubinie


„Położone na najwyższym punkcie nad Zalewem Szczecińskim grodzisko to pozostałość po wczesnośredniowiecznym grodzie, który funkcjonował tu pomiędzy X a XII wiekiem.”(więcej tutaj) Z tego miejsca roztacza się panorama na Zalew Szczeciński, archipelag czterdziestu czterech jego wysp oraz rozlewiska wstecznej delty rzeki Świny i jezioro Wicko Wielkie. Jest tu też Caffe bar, w którym można zjeść obiad i deser. My zjedliśmy ostatnie, wakacyjne gofry. Dalej pojechaliśmy do Kamienia Pomorskiego po najlepsze wędzone ryby i śledzie. Dzięki temu jeszcze mam smaki morza w domu. Nasz ślimak zatrzymał się na zieloną noc w powiecie zielonogórskim nad Odrą.


Zrobiliśmy sobie ognisko, a na drugi dzień dotarliśmy do domu. 

Koniec naszej wycieczki, ale w trakcie pisania artykułu mogłam z Wami wrócić do tych wspaniałych chwil. Wkrótce przedstawię jeszcze mój ranking ciekawych miejsc zachodniego wybrzeża Bałtyku oraz tematy techniczne związane z kamperem.

Podsumowując:

Ślimak zrobił 1460 km.

Zjedliśmy dwa gofry na głowę.

Mój Bohater nie może patrzeć na frytki (w smażalniach ryb dyskryminują tych, co nie lubią ości i jedyna "nieryba", to frytki)

Ja ryby nadal mogę jeść.

Nasz pies, Gufi zapomina, że nie może, co chwilę wychodzić i siusiać.

Jeszcze może wrócimy nad morze, mimo, ze nie ma tam gór :) Wczoraj już zdążyliśmy być w górach i relacja wkrótce.

Komentarze

  1. Mój Luby też nie lubi ryb. Ah te chłopy :D Super wspomnienia, może i ja za rok wybiorę się do Kołobrzegu i Trzebiatowa, już mnie kusi ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Klasyka Rudaw Janowickich, czyli "Cycki Brygidy"

"Cycki Brygidy" Wyrastają dwa, obok siebie, wypukłe, prawie symetryczne. Wyglądają, jakby Karkonosz stworzył je dla żartu. Mowa o "Cyckach Brygidy", a dokładnie o Sokoliku (642 m n.p.m.) i Krzyżnej Górze. To dwa charakterystyczne szczyty w Rudawach Janowickich, w paśmie Gór Sokolich. Właśnie na nie się wybraliśmy w słoneczną, wrześniową niedzielę. Wiem, że to bardzo popularne miejsce, dlatego na szlak ruszyliśmy wcześnie rano.  Mieliśmy szczęście być na Sokoliku tylko we dwoje. To było wspaniałe: piękne widoki, cisza, spokój. Mogliśmy nacieszyć się tym miejscem. Przebieg szlaku: Trzcińsko, parking w pobliżu Szkoły Wspinaczki WSPINART- szlak niebieski- Pod Trzema Koronami- szlak zielony- Schronisko PTTK Szwajcarka- szlak czerwony- Husyckie Skały- Sokolik Duży- Husyckie Skały- szlak czarny- Krzyżna Góra- Husyckie Skały- szlak zielony- Schronisko PTTK Szwajcarka- Przełęcz Karpnicka- Rozdroże pod zamkiem Bolczów- szlak żółty- Janowice Wielkie- powrót do Trzcińska drogą ...

Ciekawe szlaki z Kamionek w Górach Sowich

 Dobrze mieć góry blisko domu. Po pracy można czasami wyjść na szlak, zwłaszcza, gdy dni są długie.  Zapraszam Was w Góry Sowie :) Przebieg szlaku: Kamionki, parking przy kościele pw. Anioła Stróża- szlak żółty- Stara Jodła- szlak niebieski, kierunek Rozdroże nad Kamionkami- Śpiewak- szlak czarny, kierunek Kamionki Czarny Rycerz- szlak zielony kierunek Kamionki Dolne- szlak żółty do kościoła pw. Anioła Stróża Długość szlaku: ok. 9 km Czas: ok. 2,5 h Poziom trudności: łatwy (z elementami wymagającymi uwagi na ścieżce sentymentalnej) Ciekawe miejsca: Kamionki- to malowniczo położona wieś u podnóża Gór Sowich Widok z żółtego szlaku z Kamionek Stara Jodła - polana w Górach Sowich, węzeł szlaków turystycznych, znajduje się tu drewniana wiata Śpiewak- wąski grzbiet zrównany na poziomie 680-700 m stanowiący zakończenie ramienia Wielkiej Sowy Ścieżka Sentymentalna- ścieżka prowadząca przez popularne w XIX w. miejsca, między innymi dawne punkty widokowe, formacje skalne, wyrobiska rud...

Dwie wieże nad Nową Rudą

  Dzisiaj przedstawiam Wam obowiązkowy szlak dla tych, co chcą poznać kwintesencję Sudetów Środkowych. Szlak widokowy, urokliwy, spokojny. Jaki? Przeczytajcie i wyruszycie w bajeczną drogę. Zabieram Was do Nowej Rudy, miasta leżącego na ziemi kłodzkiej, między Górami Sowimi, Bardzkimi, Stołowymi i Suchymi, a dokładnie na Wzgórza Włodzickie. Ze szlaku, którym będziemy szli, widać wszystkie wymienione pasma i jeszcze więcej. Ruszamy z parkingu przy Kościele św. Anny wzniesionym na Górze (647 m n.p.m.) pod nazwą tej samej. Barokowa świątynia wzniesiona została w XVII w., jako pątnicza kaplica, przy której, po jakimś czasie zaczęli zamieszkiwać pustelnicy. Już z tego miejsca rozpościera się niesamowita panorama Gór Stołowych, widać również Góry Bystrzyckie.  Widok przy kaplicy Św. Anny Wchodzimy na szlak zielony, po drodze zdobywamy wieżę widokową z 1911 r. wyremontowaną w 2014 r. Niebo jest zachmurzone, ale mimo wszystko widoczność dobra, podziwiamy wiosenny krajobraz. Wieża na G...